Witam, od około tygodnia mojego łosia coś gnębi.
Po zrobieniu ok 200 km nagle szarpnęło samochodem (jakby zamuliło), na desce na chwilę zapaliło się wszystko co mogło (wszystkie kontrolki), zegary padły, nawiew przestał działać, po kilku sekundach normalnie jedzie, 1 km dalej, powtórka z rozrywki. W końcu na rondzie zgasł, ale zapalił i pojechałem dalej, już na szczęście tylko 2 km od domu.
Samochód zapala normalnie,
napięcie na akumulatorze prawidłowe,
alternator był wymieniany w maju, ładuje,
sprawdziłem bezpieczniki pod maską przy akumulatorze, wszystko ok,
wyciągnąłem CEM (wyglądał jak nowy, bez żadnej rdzy czy patyny, ale przeczyściłem prewencyjnie
Dzisiaj zamontowałem na nowo i bez zmian. Na trasie ok 5 km choinka i mulenie pojawiło się ze 3-4 razy.
Jakieś pomysły co mógłbym jeszcze sprawdzić?
EDIT: Dodam jeszcze że 3 dni wcześniej była robiona trasa ok 300 km i było mało oleju w silniku, na co dzień żona jeździ samochodem i zapomina dolewać, a ten silnik w gazie, bierze olej jak diabli.
Po tych choinkach następnego dnia świeciła się żółta kontrolka silnika po lewej stronie, ale po ok 1 dniu zgasła.